Wyladowalismy w Nha Thrang o 6:40, po 13h jazdy. Zmeczeni, brudni, glodni i zli (kto by nie byl, jakby sie telepal nieklimatyzowanym "ogorkiem" tyle czasu?). Ale nic to, pelni optymizmu ucieszylismy sie, ze wreszcie zasluzony odpoczynek i plaze, plaze :) I niestety wielkie rozczarowanie - czy to przez niewyspanie, czy moze zbyt wysokie oczekiwania. Plaza byla i owszem, ale niewielka, a cale miasto okazalo sie zredniej wielkosci turystycznym resortem z "hotelowym blokowiskiem" i calkiem europejska infrastruktura, restauracjami i takimi tam. Poczulismy sie jak w Egipcie. Zatloczone chodniki, rodziny z dziecmi, brrr...
O 9:05 rano (cud! normalnie musielibysmy czekac do 18:00) moglismy ruszyc dalej w trase do Sajgonu.