A wiec jestesmy na lotnisku, bagaze odebrane i widzimy mnostwo szczesliwych ludzi, ktorzy wlasnie wysiedli i tak jak my 4 tygodnie temu, udaja sie do postoju taksowek zeby pojechac na Khaosan Rd...
Zazdroscimy im i wychodzimy zaczerpnac po raz ostatni oddechu cieplego, pieknego powietrza. Zapachu trawy cytrynowej, sosu ostrygowego, gotowanego ryzu i kadzidelek. Tak wlasnie pachnie Tajlandia, kraj ktory nas oczarowal, omotal swoim pieknem, stylem zycia, usmiechami, zyczliwoscia... Na pewno tu wrocimy!
A moze zostac?
Po zdaniu bagazy, postanowilismy ostatni raz przejsc sie do 7-eleven i kupic ostatnia puszke Chianga (piwa lokalnego). I jakiz szok, gdy pani z przemilym usmiechem zapytala sie - otworzyc? Ale jak to, jestesmy przeciez na lotnisku, w miejscu publicznym, a tu nie ma zadnych stoliku przed sklepikiem? Wiec pani szczerze rozbawiona naszym zmieszaniem odpowiedziala - przeciez jestescie w Tajlandii! Mozecie robic wszystko, co jest zgodne z prawem!
Kocham ten kraj!