Ano wlasnie - poza atrakcjami czysto sportowymi w tym mioescie nie ma nic. Czyli mozesz pojechac na kajaki, polazic po jaskiniach, przy czym slyszelismy ze z 6 jaskin, tylko 1 jest warta zobaczenia, lub poplywac na detkach. Ewentualnie dla milosnikow pieszych wedrowek polazic po gorach.
Jako ze to wszystko mielismy w Tajlandii, a czesc w Polsce dzieki uprzejmosci Ziolasa (kajaki), to olalismy to i zatrzymalismy sie tam na poznopopoludniowa noc, aby jutro jechac do stolycy kraju.
Za to duuzo Angoli, Kanadyjczykow i wszelkiej innej masci cudzoziemcow bylo zachwyconych ta miescina i jej atrakcjami, ze jest to takie zajebiste. Jak kto woli...
Ale musimy jeszcze opisac nasza 5h przeprawe przez gory - 140km zakretow i to takich, ze jak hamowal na ostrych 180st zakretach, to piszczaly opony.
Ja osobiscie 3 razy malo sie nie... (wiadomo o co cho...), a kanadyjka przez cala podroz byla koloru khaki :) juz teraz rozumiemy dlaczego trwalo to az tyle czasu.
Oprocz tego przepiekne widoki. Po prostu Discovery i National Geographic w jednym, a do tego dziewicze dzungle, nie zdobyte gory i fantastyczne przelecze :).... M: dobra, i tak sie wymeczylismy a Bibi pisze to zeby jakos sie podniesc na duchu :) ale bylo fajnie, srednia predkosc 30 km/h.