Znużeni słońcem, i leżeniem na plaży, wypożyczyliśmy skuterek (tym razem nóweczka) i udaliśmy sie na eksplorowanie najdalej położonej plaży na Goa - Palolem. Tam gdzie pierowtnie mieliđmz jechać.
I znowu przewodnik (Lonely Planet) wprowadził nas w błąd. Nie wiem kto go pisał, ale tak jak kocham się nimi posługiwać, tak ten po Indiach był wyjątkowo źle napisany...
Po trudach podróży, nieustannym trąbieniu, przeprawie w godzinach szczytu po mieście (to była prawdziwa dżungla, ale Maciuś dzielnie sobie poradził), dotarliśmy na plaże.
Miasteczko niewielkie, znacznie mniejsze i spokojniejesze niz Calangute. Nie przypadlo nam za bardzo do gustu (za ciche?).
Plaża zaparła dech w piersiach. Krótko - taka jak z katalogu biura podróży. Długo - najpiękniejsza jaką kiedykolwiek w życiu widziałam, szeroka, złota plaża, turkusowa woda, palmy pochylone nad piaskiem a pod nimi przecudne maleńkie knajpki i chatki, które można wynająć i zasypiać będąc ukołysanym przez fale...