i wyladowalismy... Goraco jak w piekle, 33 C (bo ostatnio jest male ochlodzenie :/
Od razu na lotnisku zaczely sie schody, najpierw Beti bagaz gdzies sie zawieruszyl i wyjechal doslownie jako ostatni (nieco nerwowo), pozniej w informacji dowiedzielismy sie ze tam gdzie chcemy jechac wcale nie jest fajnie (mandrem) i zmieniamy plany , jedziemy do innej miejscowosci (Calangute). Sprawdzenie plazy - ok, jest, sprawdzenie morza - na miejscu. OK , zostajemy, nasz nowy taxi driver pokazuje nam hotel - Pani ucieszona mowi ze barzdo fajnie, u nas jest duzo rosjan.... I pokazuje nam pokoje, ktore" nie sa jeszcze gotowe, ale jutro moga byc wasze" - a tam czyjes brudne gacie, dopite butelki, normalnie sie mieszka :)
Next hotel please !
Silla Goa Resort - powaznie brzmi, nie ?! I powazny jest i powaznie kosztuje ale stwierdzamy ze czas na beszczelne odpoczywanie ! Zostajemy do poniedzialku (update: dzis przedluzamy pobyt do soboty). Pierwszy wieczorek zapoznawczy z miastem - hamburger (o tak, prawdziwy !!!, z miesa, wolowy, serio !!! ), bezczelnie tani rum i spaciu,. Nastepny dzien rano na plaze, mega lampa. NIestety jak zawsze chce dobrze i znowu udar :( cala reszta dnia z glowy, szczegolow nie bede Wam pisac, bo to nie apetyczne.
Bettka dzielnie zniosla to i przebejowalismy caly dzien w pokoju. Dzis juz jest lepiej, zaraz idziemy na basen, plaza jest na pozniej.....
poki co to wszystko, bedziemy jeszcze (moze) cos pisac pozniej...
ps. Daga congratulations once again !! Zuch dziewczyny jestescie obie :))
ps2. Sis, pracuj dzielnie, myslami (i tylko) jestesmy z Toba.
ps3. Gocha - pzdr nasza wierna czytelniczke, jak to opublikujemy i wydamy bedziesz mogla kupic pierwszy egzemplarz, za jedyne 39.99 ;)
ps4. Asia (w sensie Matko) - calujem,y goraco, dla Ciebie bedzie 2. egzemplarz l;)