Po drodze zrobilismy furore w przydroznej knajpie. Ludzie czestowali nas Masala Chai, w zamian za Vogue Menthe. Od razu pojechalismy na pustynie Khuri, gdzie spalismy. Przywital nas Hindus, ktory byl albinosem (wszystko, wlosy, rzesy, skora mial biale) i gulgotal! To bylo niesamowite.
Dosiedlismy dwoch wielbladow, pojechalismy w glab pustyni, na diuny aby obejrzec przecudny zachod slonca i z powrotem do wioski in the middle of nowhere. Tam czekali na nas miejscowi muzykanci i tancerki. Popijajac piwko (Stasiu whiskey, bo niedziela), ogladalismy cudne tance ludowe i piesni specjalnie dla nas (bylismy tam jedynymi turystami w osadzie). Jak dowiedzieli sie ze sie niedlugo pobieramy, oszaleli z radosci i nie chcieli sobie pojsc. Spiewali nam piosenki, w ktorych zrownywali nas z bogiem i sloncem! Ha! (tlumaczenie by Stasiu).
Poniewaz zachowalismy sie jak prawdziwi eko-turysci, kladac sie spac w ubrankach nie wzielismy prysznica. W koncu tam nie maja wody, bo to pustynia :). Rano za to pojechalismy do hotelu, mega cieplutki shower i... a jakze fort!
W forcie, ktory okazal sie byc starym, pieknym miastem, oddalismy sie szalowi zakupow. Nie bez przygod. W koncu kto jedzie na zakupy bez pieniedzy? Ale i z tym dalismy sobie rade: Maciek i wlasciciel sklepu, na motorze, objezdzili polowe miasta w poszukiwaniu czynnego bankomatu. A Bibi uprawiala "small talk" z jego pracownikiem i swoimi 3 parami butow (bedziecie nimi zachwyceni, obiecuje!). Po pol godzinie, zestresowana Bibi sklonila studenciaka-pomocnika do telefonu do bossa. Ale cale szczescie uslyszala ryk motoru i wpadla w ramiona Macka (oche zeby zawsze byla taka przeszczesliwa na moj widok).
No nie bylo to zbyt madre ze sie rozdzielilismy, ale coz. Bedziemy o tym pamietac.
A kupujac ciuchy, spedzilismy ponad godzine siedzac w kucki, popijajac Masala Chai i rozmawiajac z przesympatycznym wlascicielem. Jak dal nam cene i sam ja obnizyl, to nawet juz wyjatkowo nam sie nie chcialo targowac. I tak za 7 sztuk ubran zaplacilismy ok. 70pln...
PS1 Nie ma tu karaluchow w zadnym hotelu ani na ulicach!
PS2 sa muchy, ale tez tak kontrolnie, nie ma komarow. Wiec pod tym wzgledem raj. A jutro Bikaner i swiatynia szczurow.