Polozone w gorach, upalne, malutkie miasteczko Pushkar, jest starym miejscem kultu, jednym z ostatnich w Indiach braminizmu. Tutaj nieco odetchnelismy od halasu. Czujemy sie tez nieco bezpieczniej.
Mamy najlepszy z dotychczasowych hoteli za ekstra cene, ktora wytargowal moj super ekstra narzeczony :) Siedzi obok ;) Za jedyne 700IRP mamy wypas hotel z basenem i duza, czysta (sic!) lazienka. A za 2h jedziemy na wielbladach (1000IRP/person) i zwiedzamy na nich miasto, zobaczymy jezioro oraz zachod slonca na pustyni.
Zaczyna nam sie tutaj nawet podobac (po prostu trzeba uwazac na pewne rzeczy i bedzie ok). Duzo bezpieczenstwa i pewnosci daje nam tez "Stasio" - jak nazwalismy naszego kierowce. Facet wazy ze 150kg, podsmiarduja troszke jego skarpelutki w samochodzie, ale jest sympatyczny i mowi nam co mamy zjesc i gdzie zeby bylo bezpiecznie. Wczoraj np. przyszedl do restauracji jak nas zobaczyl i zamowil nam zarcie i dopilnowal zeby kucharz ugotowal nam wszystko wg najlepszej sztuki :) A dzisiaj jedlismy baaaardzo lokalne sniadanie. Mega ostre pierozki: jeden z nadzieniem z ziemniakow, zielonego chili, rodzynek i czegos tam jeszcze, a drugi z oczywiscie curry, cebula i czyms slodkawym. A wszystko za jedyne 36IRP za 4 pierogi (ok. 2,20pln).