Taj Mahal o 6:30 rano - hmm urlop? Tak dokladnie, przepiekna swiatynia/grobowiec milosci. Mnostwo turystow (wreszcie biali :)). I nikt nie chce z nami zrobic zdjecia (czy wspomnialam ze w Delhi absolutnie kazdy Hindus chcial miec z nami zdjecie? Szkoda ze nie bralismy za to kasy ;).
Potem Miasto duchow - nie kazcie mi podawac nazwy - przepiekne czerwone mury z piaskowca, swiatynie, palace, meczet. Do tego marmury i masa perlowa. Chyba zaczynamy sie przyzwyczajac do ciaglego trabienia, smogu, zanieczyszczenia i halasow. Czy po prostu Indie nas zaczynaja wciagac i urzekac?
Dalsza droga - Jaipur i rozowe miasto.
A kierowca dbajac o nasze zoladki zawiozl nas tym razem do drozszej restauracji, ale takiej gdzie jest "very safe for your stomach". I kupil nam browar duuuuzo taniej niz my wczoraj. Poza tym jest na prawde ok, tylko zasypia czasem jak prowadzi i musimy "zadac" przystankow na masala chai zeby sie obudzil :D
Dzisiaj nocleg to 800 RI, czyli jakies 50pln/2os.