Slumsy, brud, bieda. Tego sie nie da opisac. Tego sie nie da zobaczyc na filmie, to trzeba poczuc. Ale zanim, serce nam uroslo - jest kierowca, jest samochod :) Nie oszukali nas! Jedziemy do bniura jesli tak mozna nazwac miniaturowe, dwupokojowe klitki. Dostajemy faskture, placimy polowe - 13 tys. RI i jedziemy "na miasto". Jestesmy zmeczeni potwornie podruza - byly duze turbulencje, posilek opozniony i przez to spalismy jedynie 2 godziny. Poza tym miasto obrzydliwie brudne, smierdzace i lekko przerazajace. Wszedzie chca nam wcisnac wszystko, co ma albo nie ma wartosci. Za jedyne 100 Rupii. To standard tak, jak w Wietnamie "five dollars". Jak najszybciej chcemy uciec z tego miasta. Jeszcze tylko memorial Indiri Ghandii, obiadek i do Agry.
Cale szczescie ze kierowca pomimo ze przypomina morsa ;) jest ok. Zawiozla nas na pyszne lokalne jedzenie, polecil co zamowic. No i posilek (mniam mniam) kosztowal nas 170RI - 10pln :D.
Wreszcie 4,5h do Agry, ukochana drzemka!